Ostatnio nagle otrzymałam od życia zaproszenie do szpitala.
Ktoś mi bardzo, bardzo bliski leży od niedzieli na oddziele intensywnej terapii…
Stamtąd wszystko co ludzkie jest wyproszone.
Automatyczność pomocy medycznej wymaga chyba takiej koncentracji, że pielęgniarze i lekarze nie mają ani czasu, ani energii na powiedzenie dzień dobry, lub co się wogóle dzieje.
Staję się świadkiem jeszcze nigdy prze ze mnie nie spotkanej sytuacji.
Bezradność, rozpacz, mieszają się z nadzieją i beznadziejnością, a wszystko to utulone jest czułością, którą staram się podarować chorej.
Parę dni temu skończyłam czytać “ Sensu sens.“ W książce autor opisuje w bardzo poetycki sposób jego drogę od dnia „O „, w którym otrzymał diagnozę i w którym rozpczęła się jego droga przez medyczną krainę Bogów w bieli…..i pielęgniarzy…
Jak dalekie to wszystko dla mnie jeszcze było w ubiegłym tygodniu- dzisiaj po 7 dniach od dnia „O“ mogę tylko zacytować Marka Adamika z pełnym uznaniem dla jego twórczości:
“ Powinienem odciąć się od przeszłości. A tym samym naliczaniem od Dnia O. Dopiero teraz to sobie uświadomiłem.
Przeszłość jest złudzeniem.
pozostaje kojąca i zarazem umykająca teraśniejszość.“
Trzymam się w bezludzkim high-tech pokoju jednego, właśnie tego…umykającej teraźniejszości, pełnej czułości.
Bo jutro, to wielka tajemnica…